Polpak

sobota, 27 lutego 2016

Słuchawki Meze 99 Classics



Wstęp
W ciągu ostatniego miesiąca, półtora, przez Internet przelała się szeroka fala opisów słuchawek rumuńskiej proweniencji, czyli Meze 99 Classics. Większość testów oscylowała w tonie unisono, na wysokim poziomie zachwytów i wręcz sensacji (i to łącznie z samym Srajanem Ebaenem z 6moons.com). Niedawno zaś napisał do mnie pan Lorand Czibere, szef marketingu firmy Meze Headphones, z zapytaniem, czy nie zechciałbym zapoznać się z modelem ...Meze 99 Classics. Po takich optymistycznych recenzjach, przecież każdy by chciał bezpośredniej konfrontacji! Odpisałem więc: „oczywiście, że chętnie zapoznam się z Waszymi słuchawkami, proszę wysyłać”. I tak, Meze 99 Classics dotarły do mnie kilka tygodni temu.

Oczyściwszy najpierw umysł od wszelkich huraoptymistycznych opinii Internetu, przystąpiłem do odsłuchów. Piszę te słowa bez przekąsu. Lecz patrząc na zaawansowany, wręcz huraganowy, światowy marketing słuchawek Mezze można pomyśleć, że więcej w nim reklamowej piany niż rzeczywistej wartości. Z drugiej strony, w dzisiejszych czasach bez dobrego i przemyślanego pijaru trudno cokolwiek sprzedać, chociażby byłby to największy cud technologii. Tak więc do dzieła!

Meze Headphones
Słowo „meze” nieodłącznie kojarzy się ze smakowitą kuchnią grecko-bałkańską. Oznacza potrawę lub zestaw potraw podawanych jako zakąska, zwykle do anyżowego trunku ouzo. Jednak nazwa Meze wzięła się od nazwiska założyciela firmy i projektanta – Antonio Meze. Inauguracja działalności Meze Headphones nastąpiła w 2009 roku.

Kwatera główna firmy zlokalizowana jest w mieście Baia Mare, w północnej Rumunii. Tworzy ją zaledwie dziesięć osób. Większość z nich zajmuje się pracami projektowymi, marketingowymi i sprzedażowymi. Cała produkcja odbywa się, jak to często ma miejsce we współczesnym świecie hi-fi, w Państwie Środka w renomowanym i wyspecjalizowanym zakładzie. Bardzo przypomina to działania naszego polskiego potentata słuchawkowego, firmy Krüger&Matz (czytaj recenzję słuchawek Krüger&Matz KM 665 TUTAJ). W ofercie, póki co, znajdują się trzy modele słuchawek dwa douszne i jeden nauszny, czyli tytułowe 99 Classics, dostępne w dwóch wersjach kolorystycznych: Gold i Silver. Nieprodukowane już modele to: 55 Classics, 66 Classics, 73 Classics oraz 88 Classics. W najbliższych planach jest premiera kolejnych słuchawek nausznych.

Wrażenie ogólne i budowa
Meze 99 Classics kosztują na stronie producenta 309 Euro (wraz z przesyłką do Polski), czyli przy dzisiejszym kursie złotówki około 1 350 PLN. Nie jest to mało, ale po wyjęciu słuchawek z opakowania i wzięciu ich do dłoni od razu wiadomo za co się płaci. Muszę przyznać, iż Meze reprezentują klasę stricte luksusową a nie quasi jak nasze (skądinąd nie najgorsze) Krüger&Matz KM 665. Są perfekcyjnie wykonane, z wręcz pedantyczną dbałością o detale. Mają ciekawy, oryginalny design. Uznanie budzą też muszle w całości wytoczone w orzechowym drewnie. Naturalne słoje drewna są tak ułożone (na około centralnych mocowań do pałąka), że sugeruje to ich wcześniejsze toczenie w pionowym fragmencie belki. Jednak słuchawki, pomimo iż w dużym stopniu drewniane, to nie są optycznie ciężkie, a wręcz odwrotnie - wyglądają na lekkie.

Firma na swojej stronie podaje szczegółową i zawiłą technologiczną historię produkcji, by nie napisać - legendę. Orzechowa tarcica jest starannie selekcjonowana, a następnie suszona i sezonowana przez 18 miesięcy (nie wiadomo, czy po prostu nie jest kupowane wysokogatunkowe sezonowane orzechowe drewno, bo tak też przecież można). Wydrążenie i uformowanie muszli z drewna do ostatecznego kształtu trwa długich osiem godzin, a pozostała rzemieślnicza część następnych 45 dni. To piaskowanie i polerowanie, potem odpoczywanie drewnianych muszli i ponowne piaskowanie i polerowanie, a następnie ostateczne lakierowanie. Oczywiście, procesy mogłyby trwać znacznie krócej, a produkcję można by w pełni zautomatyzować, lecz załoga Meze stoi na stanowisku, iż warto poświęcić dużo czasu, cierpliwości i precyzji dla ostatecznego uformowania muszli, albowiem to one właśnie odpowiadają za większość efektu akustyczno-brzmieniowego słuchawek. Są niejako pudłami rezonansowymi instrumentów wykonanych przez mistrzów lutniczych. A przy okazji nadają wielce oryginalny, aczkolwiek estetyczny wygląd. Na samym końcu poszczególne elementy konstrukcyjne są składane. Wszystkie części wewnątrz muszli i pałąka są są skręcane, a nie klejone. Dołączane są przetworniki (od zewnętrznego dostawcy), przewody i inne komponenty. Jak widać, produkcja Meze 99 Classics to nie jest zwykła seryjna, a koronkowa robota.


Meze 99 Classics przed złożeniem (zdjęcie ze strony Meze Headphones)


Słuchawki spoczywają w pudełku zamykanym na klapkę za pośrednictwem magnesowych zamków. W środku, pośród wyciętej czarnej gąbki, znajduje się pokrowiec transportowy, a dopiero w nim 99 Classics. Wewnątrz etui, pomiędzy słuchawkami, umieszczono dodatkową, małą, owalną sakiewkę z aksamitu. Tamże zapakowano dwa przewody słuchawkowe, adapter 3,5 mm – 6,3 mm oraz wtyk samolotowy. W komplecie ze słuchawkami nabywca otrzymuje jeszcze certyfikat autentyczności, instrukcję wraz z danymi technicznymi oraz gwarancję.

Razem ze słuchawkami znajdują się dwa odłączane przewody zakończone złoconymi wtykami 3,5 mm i podwójnymi wtykami (z drugiej strony) wpinanymi do muszli. Krótszy przewód 1,2 m, adresowany dla urządzeń przenośnych i smartfonom, bowiem zawiera przytwierdzony mini pilot i mikrofon. Dłuższy 3 m, dla sprzętu stacjonarnego lub nabiurkowego. Oba przewody pokryte są czarnymi nylonowymi oplotami , a pod nimi plecionkami z super wytrzymałego kevlaru. Jakość przewodów, wtyków i innych ich detali oceniam na stopień ponad standardowy. Galanteryjny. Brawo!

Jak już pisałem, słuchawki prezentują się zacnie. To wysoka liga, luksusowa. Jakość wykonania oraz zastosowanych elementów wykończenia są pierwszorzędne i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Kiedy wziąć je do rąk, czuć rzetelność i trwałość budowy, nic nie trzeszczy, nie przesuwa się, nie kiwa. W słuchawkach koegzystują stalowe (malowane na czarno) elementy pałąka oraz orzechowe drewno muszli przeplecione mosiężno-złotymi (chodzi o kolor) wstawkami mocowań muszli do pałąka, osłon wtyków dla przewodu oraz bocznych wzmocnień pałąka (i kotwic paska pod pałąkiem) wraz z efektownym firmowym logo. Trzeba koniecznie wspomnieć, iż owe złote elementy nie wyglądają na żywo zanadto tandetnie, zbyt pysznie, czy za agresywnie - daleko im do papuziego cygańskiego złota krzyczącego: "jestem bogaty". Choć, z drugiej strony, nadzwyczaj skromnie to też nie prezentuje się. Co istotne, muszle od wewnętrznych stron wyłożone są miękkimi padami z czarnej, ekologicznej skóry. Pod pałąkiem znajduje się pasek wraz wszytym doń samoregulującym się mechanizmem pozwalającym dokładnie układać się mu na czaszce. Ten pasek jest szeroki po środku, a zwężający się w obie strony łącząc się z bocznymi mocowaniami. Podobne rozwiązania stosuje na przykład firma AKG lub Audio-Technica w niektórych modelach słuchawek.

Po zdjęciu pada z muszli widać szarą, owalną płytkę z tworzywa sztucznego przykręconą czterema wkrętami do spodniego drewna muszli. Na tworzywie wytłoczony jest napis" 99 Classics by Meze Headphones - design and engineered by Meze Design Studio, Baia Mare, Romania". Przetwornik przykryty jest okrągłym fragmentem cienkiej czarnej gąbki. Wewnątrz muszli znajduje się wciśnięty czarny kawałek gąbki, której zadaniem jest wygłuszenie komory rezonansowej. Co nietypowe, komora ta jest całkowicie drewniana - jak w dobrym instrumencie muzycznym. Przetwornik zamontowany do drugiej strony plastikowej płytki ma zamazane i zaklejone wszelkie znaki firmowe, tak więc niemożliwe jest rozpoznanie producenta. Może się mylę, ale stawiałbym na japońskiego Fostera.

Ergonomia
Ergonomia użytkowania stoi na średnim, acz przyzwoitym poziomie. System mocowania muszli do pałąka pozwala na rotacyjne ich obroty o jakieś 15-20 st. w pionie i poziomie, dzięki czemu precyzyjnie układają się na uszach. Niestety, muszle są takiej wielkości, iż małżowiny uszne nie mieszczą się w nich całkowicie. W rezultacie muszle trochę leżą na małżowinach, a częściowo wokół nich. Na dłużą metę może to być męczące. Poza tym paskowy mechanizm samoregulacji pałąka nie jest do końca komfortowy, ma czasem tendencję do samoistnego ściągania paska, przez co słuchawki dodatkowo ściskają uszy. Same słuchawki mają masę 290 gram, czyli jak na "drewniaki" znośną. Przewód, choć obciągnięty nylonowym oplotem, który szura po odzieży, nie mikrofonuje zanadto. Ogólnie ergonomię oceniam na jakieś 4,5 w skali do 6. Meze 99 Classics daleko do wysokiej wygody takich na przykład Beyerdynamic DT990.

Dane techniczne
Średnica przetworników: 40 mm
Pasmo przenoszenia: 15 - 25 000 Hz
Skuteczność: 103 dB @ 1 KHz, 1 mW
Impedancja: 32 Ω
Moc wejściowa: 30 mW
Maksymalna moc wejściowa: 50 mW
Masa: 290 g
Przewód: odłączany, miedź OFC w koszulce z kevlaru
Wtyk: 3.5 mm pozłacany
Muszle: drewno orzecha

Estetyczne opakowanie


Twarde i trwałe etui transportowe


Solidny przewód, porządny wtyk


Mezze 99 Classics Gold w pełnej krasie

Miękka poduszka pada

Muszla po zdemontowaniu pada



Przetwornik; zamazane nazwy producenta

Gąbka w muszli


Muszla wydrążona w orzechowym drewnie


Classics 99 napędzane wzmacniaczem Audeze Deckard



Meze i wzmacniacz Divaldi AMP-01


Wrażenia dźwiękowe
Meze 99 Classics przyłączałem do następujących wzmacniaczy słuchawkowych: Audeze Deckard, Divaldi AMP-01, Olasonic Nano-UA1, Taga Harmony THDA-500T, Cayin C5 DAC, a także do wyjść słuchawkowych wzmacniaczy zintegrowanych Hegel H160 oraz Audia Flight FL Three S. Potem zaś do kilku smartfonów. Słuchawki porównawcze to przede wszystkim Audeze LCD-3, Oppo PM-3, Final Audio Design Pandora Hope VI, Krüger&Matz Prestige Home oraz AKG K545. Muzyka pochodziła w 95 % z serwisu streamingowego Tidal HiFi (FLAC 16 bit/44,1 kHz), a w pozostałych 5 % z płyt kompaktowych. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Patrząc na galanteryjne wykonanie słuchawek, ich wymuskany projekt, a także towarzyszący im nawalny ostrzał marketingowy kreujący Meze 99 Classics na dzieło sztuki będące jednocześnie wykwitem audio hi-fi, można by pomyśleć, że znacznie więcej w nich designu i nachalnej promocji niż dobrego dźwięku. A tymczasem odrzucając ich delikatesowy wygląd oraz zaawansowany PR należy przyznać, iż rumuńskie słuchawki naprawdę dobrze grają. Ba! Doskonale grają! To poziom rasowego, dojrzałego high-fideliy, choć o indywidualnym sznycie. Oferują pełny i nasycony dźwięk przepojony muzykalnością oraz harmonią tonalną. Po ich założeniu na uszy ma się wrażenie obcowania z kompletnym i pełnokrwistym brzmieniem z dobrze dobraną barwą (lekko ciepłą) oraz z brakiem przesady zarówno w pompowaniu niskich tonów, jak i koloryzowania średnicy, przy równoległym deficycie obcinania najwyższych sopranów. Bezsprzecznie Meze grają równo, symetrycznie oraz autentycznie. Swobodnie i rozdzielczo. Bez wysiłku, lekko i śpiewająco.

Tak, Meze bez problemu i atrakcyjnie reprodukują każdy repertuar muzyczny. Czynią to w sposób zrównoważony i dopełniony. Czuć potęgę dźwięku, jego autentyczną namacalność, tłustość i sprężystość basów, realną skalę instrumentów oraz rzeczywistą obecność wokali. Ponadto 99 Classics mają tendencję dogłębnego zanurzania się w toń nagrań, skutkiem czego uwidaczniana jest duża ilość informacji nie tylko o ich ogóle, ale również o zawartych w nich niuansach, zawiłościach, etc. Innymi słowy, opisywane słuchawki są ambitne zarówno w skali makro, jak i mikro. Oferują komplet wrażeń dźwiękowych. Jest moc i rozciągnięcie dźwięku, ale także analiza i precyzja - dokładne wykończenie tonalne. Kiedy gra perkusja to owszem, stopę słychać bardzo dobitnie, ale muśnięcia blach oraz ich wybrzmienia także są wiarygodne i odpowiednio długie. Meze czynią to zupełnie jak słuchawki z przedziału > 2 500 PLN. Czysto i przekonująco.

Kilka słów należy się przestrzeni budowanej przez 99 Classic. Scena organizowana jest dość szeroko, ale co najważniejsze - istotnie głęboko. Ma się wrażenie obecności nie tylko pierwszego planu, ale i dalszych - drugiego, a nawet trzeciego. Z kolei tło jest dostatecznie ciemne, aby usłyszeć na nim szczegóły nagrań. Zapewne nie wszystkie i nie zawsze super precyzyjnie, ale na pewno więcej niż u części porównywalnej cenowo konkurencji. Lokalizacja źródeł pozornych jest wystarczająco precyzyjna aby poustawiać "w uszach i w głowie" nawet sporą orkiestrę, może nie symfoniczną, ale większą niż Straussowska Orkiestra Kameralna. Przy czym przekaz jest zdecydowanie bardziej neutralny, a ponadto dysponuje dobrymi barwami. Brzmienie Mezze okazuje się zróżnicowane i ciekawe. Przestrzenne i głębokie.

Konkluzja
Pewnie będę niesprawiedliwy i za mało audiofilski, lecz muszę napisać, że grające słuchawki Meze przypominają mi rzetelnego rzemieślnika wykonującego perfekcyjnie swoją robotę. Jakby mistrza kucharskiego przygotowującego smakowitą potrawę. Przyrządza ją pysznie i apetycznie, ale również kalorycznie i trochę tłusto, aczkolwiek jest to posiłek nasycony mikroelementami i witaminami, a przez to ogólnie lekkostrawny, zdrowy i pożywny. Takie są też nowe Meze 99 Classics. Mają pełnokrwistą definicję dźwięku, gdzie niebanalna uroda i wykwintny smak idą w parze.

Cena w Europie - 309 Euro.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audio Analogue Puccini Anniversary, Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55 A (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Avcon Avalanche Reference Monitor, Triangle Esprit Antal EZ (test TU), AudioSolutions Overture O203F (test TU), Zingali Zero Bookshelf (test TU), Zingali Client Nano + Sub, Guru Audio Junior (test TU), Taga Harmony Platinium One (test TU) i Studio 16 Hertz Canto Three SE (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, Musical Fidelity MX-DAC (test TU) i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Asus Pro P43E i Toshiba Satellite S75.
Gramofony: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) i Nottingham Analogue Horizon z Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi Phono (test TU), Primare R32 (test TU), Egg-Shell Prestige PS5 (test TU) i Ri-Audio PH-1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Audeze LCD-3 (test TU), Krüger&Matz Prestige Home, Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Oppo PM-3 (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Audeze Deckard (test TU), Cayin C5 DAC (test TU), Taga Harmony THDA-500T (test TU), Divaldi AMP-01 (test TU) i Olasonic Nano-UA1 (test TU).
Okablowanie: Audiomica Laboratory serie Red i Gray, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU). Przewód zasilający KBL Sound Fluid (test TU). Kabel zasilający, przewody głośnikowe i interkonekty RCA Perkune Audiophile Cables. Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU), Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU) i Taga Harmony Platinium-18 (test TU). Seria XLO UltraPLUS.
Akcesoria: podstawa pod gramofonem to Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods.


1 komentarz:

Komentarz będzie oczekiwać na moderację